sobota, 31 marca 2012

Hybryda 23, koniec części I

Raz. Drugi. Trzeci. Czwarty mocniej, piąty jeszcze bardziej. Szósty łagodniejszy, bo po plecach przeszła fala ognia. Siódmy znów mocniej, w to samo miejsce co piąty, żeby dotknąć piekła. Ósmy, dziewiąty i dziesiąty poszły za jedną serią, po kręgosłupie, spłynęła łza. Po dwudziestym trzecim przestała liczyć, wszystkie emocje uleciały. Teraz tylko na zakończenie kilka razy, żeby nie skończyć wraz z rozczarowaniem, żeby powrót na ziemię nie był za szybki. Chciała zostać w tym swoim Piekle, te dziesięć minut było Niebem. Druga łza i rozpaczliwy cichy krzyk, prośba o litość.
Spojrzała na zegarek - minęło pół godziny od chwili, gdy zaczął walić się Mur milczenia w jej głowie. Dwadzieścia minut Męki, dziesięć Ukojenia. Minuta, dokładnie 62 sekundy, na spojrzenie w lustro na beznamiętną twarz, która odzwierciedlała jedynie pierwszą część Aktu. Ręce jej drżały, zamknęła Schody w dół i opadła bezsilnie na kolana. Teraz popłynęły kolejne łzy, bo uświadomiła sobie, że to koniec.
Trzęsąc się, podniosła zmęczone ciało. Tylko ono zdradzało krótką wizytę u Diabła, cała reszta Niej nadal z nim paktowała.
Szatan był w Niej a Ona w Nim. Nierozerwalne więzy krępowały ją każdego dnia. Każdego dnia był Jej koniec.

środa, 28 marca 2012

Hybryda 23

- To, że ty nie potrafisz, nie znaczy, że nikt nie umie kochać. - powiedział z wyrzutem.

Zabolało. Poczuła się jakby ktoś ją spoliczkował ale w głębi duszy wiedziała, że to prawda. Nikomu nie powiedziała "kocham", do nikogo nic większego nie czuła. W zasadzie nie wiedziała czemu. Nie była jakąś tam psychopatką, niezdolną do okazywania uczuć, wręcz przeciwnie, wyrażała je często i bardzo ekspresywnie. Zdarzały się przysłowiowe motyle w brzuchu, co prawda okazyjnie, w całym swoim krótkim życiu zakochała się zaledwie 3 razy. I jeśli ma się przyznać, to uwielbia ten stan, oddałaby skarby, żeby trwał wiecznie. Kolorowy świat, lekkie unoszenie się nad ziemią i uciekające na marzeniach minuty. Ale traktowała to jako słabość, którą inni mogą wykorzystać - przyznanie się przed kimś do zakochania było równoznaczne z pokazaniem światu "hej, celuj tutaj, tu mnie trafisz!". Ba, miesiące zajmowało jej przyznanie się przed sobą. Jak więc mogła pozwolić się zakochać i jednocześnie dać się pokochać? 
Skoro rodzice nie potrafią mnie pokochać, to znaczy, że to trudne, że to w jakiś sposób najwyższa nagroda, na którą ani ja, ani nikt inny nie zasłużył. Nie mam nic przeciwko miłości, po prostu nie wierzę, że coś takiego istnieje. Przynajmniej nie w moim życiu. - pomyślała tylko i bez słowa wcisnęła czerwoną słuchawkę. 

czwartek, 15 marca 2012

changes.

muszę uporządkować sobie w głowie parę rzeczy i najlepiej jak zrobię to tutaj.
#1 nienawidzę odnosić wrażenia, że się narzucam. nienawidzę tego do tego stopnia, że odcinam się od osób spełniających to kryterium. kropka, jak mawia moja babcia - koniec śpiewki.
#2 żadnych fajek. nie ma palenia, choćby góry srały i Marki pisały. a to przez to, że...
#3 ...czas poprawić kondycję. i figurę. lato zbliża się wielkimi krokami a ja wyglądam jak pół dupy zza krzaka. rower, rower, rower i ewentualnie rower. no może basen jeszcze.
#4 nie mam na nic czasu, więc zero dodatkowych zobowiązań. skoro udało mi się odciąć od fejsa to czas na komputer generalnie. to taki pożeracz czasu, że aż szkoda.
#5 mój pokój będzie superancki. dlatego koniec z bałaganiarstwem. skoro już mam porządek w szafie to reszta to będzie pikuś.
#6 zdrowo jeść, słodycze raz dziennie. marchewki, ogórki i inne pomidory idą w ruch, śmierć im.
to chyba tyle na chwilę obecną. muszę zmienić swoje życie bo jest do dupy.


pragnąc odmiany

 - Róże moje są szkarłatne - odpowiedział - niczym nóżki gołębi, czerwieńsze od korali, co oplatają rafy koralowe ciepłych mórz. Zima jednak zamroziła mi żyły, śnieg zniszczył moje pączki, a wichura połamała gałęzie, tak więc tego roku nie mam ani jednej róży.

 - Tylko jedna szkarłatna róża, to wszystko, czego pragnę - wykrzyknął Słowik - tylko jedna róża! Czyż nie ma innego sposobu, aby ją otrzymać?
 - Owszem - odrzekł Krzak - jest sposób, ale tak straszny, że brak mi odwagi, by ci o nim powiedzieć.
 - Mów - zawołał Słowik - ja się nie boję.
 - Jeżeli pragniesz mieć szkarłatną różę - tłumaczył Krzak - musisz sam wyhodować ją swym śpiewem przy blasku księżyca i zabarwić krwią z twego serca. Musisz śpiewać dla mnie z piersią wspartą o cierń, aż nareszcie ten cierń przebije twe serce, a twoja krew popłynie w moich żyłach i stanie się częścią mnie. 
 - Śmierć to wysoka cena za jedną różę - wykrzyknął Słowik - a życie zbyt drogie każdemu stworzeniu. Lubię wzbijać się w górę, lubię spoglądać na złoty blask Słońca i srebrną poświatę Księżyca. Słodki mi jest zapach głogu i słodkie dzwonki w dolinach. Jednak miłość ma większą cenę niż Życie, a czym jest serce Słowika wobec serca ludzkiego?
 To rzekłszy, rozwinął swe szare skrzydełka i wzbił się w powietrze. Jak cień przeleciał nad ogrodem, jak cień przeleciał nad zagajnikiem.
 Młody Chłopiec wciąż jeszcze leżał w trawie, tam, gdzie ostatnio widział go Słowik, a łzy wciąż płynęły z jego oczu.
 - Ciesz się - krzyknął mu Słowik. - Dostaniesz swoją szkarłatną różę. Wyhoduję ją moim śpiewem przy świetle Księżyca, zabarwię krwią mojego serca. O jedno tylko cię proszę, kochaj prawdziwie, gdyż Miłość mądrzejsza jest od Filozofii , choć i ta mądrość swą posiada, i mocniejsza od Siły, choć i ta ma swoją moc. Skrzydła jej mają barwę ognia i  barwę ognia ma jej ciało. Usta jej słodsze są od miodu, a oddech jej niczym kadzidło.


baśnie Wilde'a

znalazłam perełki w mojej biblioteczce, jeszcze moment a wszystko będzie gotowe. mam Afanasjewa i La Fontaine'a do przelecenia, adie.



poniedziałek, 12 marca 2012

make my heart a better place



tak bardzo lubię to zdjęcie, mam twarz +1000 do nieogarnięcia ale mniejsza.
serio, momentami muszę się ogarnąć - ten nadmiar energii mnie rozsadza. nie wiem co mam ze sobą zrobić, wszędzie mnie pełno. dwa lata temu wystarczyły 6 godzin tygodniowo tańca, 4 godziny wf-u, dwie pływania i średnio raz w tygodniu rower. a teraz? czuję się jak amerykanin, naprawdę niewiele mi potrzeba, żeby skończyć jak oni z big mac'iem w ręku i dużą, "dietetyczną" colą. czas na zmiany. idzie wiosna, zmienię w sobie masę rzeczy. skoro dałam radę odstawić fejsa to tak samo zrobię z fajkami. odrobina zdrowego odżywiania, dużo ruchu i na wakacje będę jak się paczy. oj, potrzebuję tego. podobnie jak zrobić porządki w moich kontaktach. kończę dawne sprawy, zaczynam od nowa. myślę, że tak będzie lepiej dla mojej, i tak zestresowanej, natury.
kończę, toć już 23! (uwielbiam jak Świątek mówi "toć")
ekonomia, psychologia oraz oczywiście 3 godziny mojej ulubionej mechaniki.

cześć wampiry!
taki bal kiedyś zrobię.





sobota, 10 marca 2012

siarczysty mróz stał się mym sprzymierzeńcem

to są dni, o których wolałabym już nie mówić.
to są te dni, których nie chcę już przechodzić, to są te dni, w które wszyscy są przygnębiająco durni.
jestem padnięta, dziękuję, dobranoc. 
edyta bartosiewicz - moja ulubiona pora roku

środa, 7 marca 2012

i can feel the sunlight!

nie wiem co tu napisać więc daję kota w okularach.


no nie wierzę, ta pogoda jest rewelacyjna! słońce, proszę, nie odchodź!
w końcu znalazłam moją koszulkę z Kermitem, matko, jak ja za nią tęskniłam <3 cała Jastarnia mi się z nią kojarzy, te przydługie wycieczki rowerowe... chcę wakacje, oświadczam stanowczo. chciałabym, żeby w tym roku były tak super, że aż nie będę wiedziała o czym tutaj pisać ^^ fizyka nawet staje się przystępniejsza jak myślę o lecie.


.... fak, fizyka.
nie lubię czwartków, ale już za dwa tygodnie będę miała je wolne.
+ dziś mam nadzieję, że nie zawalę tego ćwiczenia. *prosi ładnie*
oby ten dzień nie kojarzył mi się jutro z największą porażką tego miesiąca.
miłego dnia!



niedziela, 4 marca 2012

[*]


zginęłam w zderzeniu pociągów.
nigdy więcej nie usiądę w pierwszym wagonie.
it's a flesh-wound.
a tak poza tym to nawet kotek mazia, wszyscy jesteście jacyś adoptowani, banda kocich członków.
nie mam siły.